Uzdrawiające witraże
Niezwykle ciekawy artykuł autorstwa Pani Anny Ammer, który znaleźliśmy na stronach serwisu astromagia.pl. Za zgodą redaktor prowadzącej portalu Pani Izabeli Dajłowskiej, publikujemy go tutaj w całości:
Człowiek stworzył witraż z dwóch wyjątkowych elementów, jakie dała mu natura: ze szkła i barwników. Potrzebował jeszcze trzeciego: światła. A ono spłynęło mu dosłownie z nieba.
Witraże, czyli wypełnienie okna kawałkami kolorowego szkła, najczęściej można podziwiać w starych średniowiecznych kościołach, zwłaszcza gotyckich. Myli się jednak ten, kto uważa, że stanowiły one wyłącznie ozdobę. Były czymś, co dziś określamy jako Biblia pauperum – Biblia dla ubogich – drogowskazem religijnym. Wierni zgromadzeni w świątyni podczas nabożeństwa wpatrywali się w nie i oglądali sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Niby nic dziwnego, ale większość ówczesnych ludzi po prostu nie umiała czytać, a sceny umieszczane na witrażach przybliżały im postacie oraz wydarzenia opisane w Biblii.
Obraz, który daje siłę
Wyobraźmy sobie, jak promienie słoneczne przenikają przez kolorowe szybki. Zatrzymują się na ścianach, docierają do kamiennej posadzki, otaczają strzeliste sklepienia. To naprawdę musiało robić wrażenie. Dodatkowo potęgowane przez całą ówczesną oprawę mszy, odprawianej w niezrozumiałej dla większości łacinie. Oddziaływanie witraży na organizm człowieka było wielokrotnie badane pod kątem energetyczno-uzdrawiającym. Ludzie poddawani testom patrzyli na wybrany kolor na szkle, przez które przechodziły promienie słoneczne. Wyniki były zdumiewające: zmiany energetyczne u badanych osób były tak intensywne jak podczas reakcji na konkretny środek uzdrawiający! Aż 80 proc. badanych przyznało się do odczuwania pozytywnego działania witraży. Reszta określiła swoje wrażenia jako neutralne. Nikt nie powiedział, że barwne okna podziałały na niego negatywnie.
Kolorowa energia
Ten wyjątkowy snop słonecznego światła przenikający przez witrażowe okna napełniał naszych przodków spokojem i dodawał im sił witalnych. Jak twierdzą badacze, tak samo wpływa na nas dzisiaj. Sprawia, że odzyskujemy wewnętrzną równowagę. Wystarczy stanąć przed wysokimi kolorowymi oknami i chłonąć przenikające przez nie światło.
– Postaci świętych przedstawione na witrażach są również symbolami energii – mówi amerykański badacz, prof. S. Callahan. Witraż poprzez energię swego koloru i znaku emituje określone duchowe wartości: miłość, wyciszenie, skupienie i ochronę, które dosłownie wlewają się w nasze pole energetyczne, promieniują na nas i wewnętrznie wzmacniają. Pod wpływem światła przenikającego przez kolorowe szkło zachodzą więc w nas pozytywne zmiany.
Jeszcze silniejszy strumień energii spływa na nas, kiedy stajemy pod witrażowymi rozetami umieszczonymi na sklepieniach kościołów. Dzięki temu, że znajdują się one tak wysoko, przyjmują bardzo dużo światła, które z kolei przybiera postać dynamicznego potoku porywającego ze sobą w dół plejadę barw. Kto w słoneczne gorące południe znalazł się w kościele ozdobionym witrażami, z pewnością był świadkiem niebywałego spektaklu gry świateł i poczuł ten niepowtarzalny klimat. Badania prowadzone w kilku francuskich ośrodkach dowiodły, że barwy średniowiecznych okien witrażowych zachowały do dzisiaj swą niezwykle silną witalność i moc promieniowania. Naukowcy uważają też, że im są one starsze, tym większą emanują energią.
Złoto oczyszcza powietrze
Badania nad średniowiecznymi witrażami przyniosły jeszcze wiele różnych wniosków. – Zbadaliśmy je i wyniki nas zaskoczyły – stwierdził Zhu Huki Yong, profesor chemii z Uniwersytetu Technologicznego w Queensland. Wiadomo na przykład, że dawni artyści dodawali złoto, aby uzyskać określony kolor szkła. Światło słoneczne aktywowało z kolei złote cząsteczki, skutkiem czego powstawało pole magnetyczne niszczące znajdujące się w powietrzu zanieczyszczenia, pochodzące głównie od kopcących świec. Okazuje się, że witraże pełniły również pożyteczną rolę średniowiecznych katalizatorów! Nie wiemy tylko, czy średniowieczni rzemieślnicy zdawali sobie z tego sprawę...
Krakowski trop
W Polsce najsłynniejsze witraże znajdują się w Krakowie. Najbardziej znanymi i artystycznie doskonałymi są te autorstwa Stanisława Wyspiańskiego. Powstały w 1905 r., a podziwiać je można w kościele św. Franciszka z Asyżu przy słynnej ulicy Franciszkańskiej. Pierwszy, najpiękniejszy, przedstawia Boga w chwili tworzenia świata. Stąd często występuje pod dwiema nazwami: „Bóg Ojciec” lub „Stań się”. Wyspiański włożył w swoją pracę mnóstwo energii. Jeździł nawet do Niemiec i osobiście nadzorował wybór odpowiednich szkieł, sam pomagał je przycinać. Jednak bogobojnym franciszkanom – jak głosi plotka – nie spodobało się dzieło artysty, uważanego wówczas za kontrowersyjnego... Na szczęście czas pokazał, że nie mieli racji.
Drugi witraż Wyspiańskiego, na który warto zwrócić uwagę, będąc w kościele franciszkanów, przedstawia ich patrona – świętego Franciszka z Asyżu. Równie sławne kolorowe okna znajdują się w kościele Mariackim. Mówi się o nich, że są dziełem Józefa Mehoffera, choć i Wyspiański pomagał przy pracach. Są czymś na kształt młodopolskiej Biblii pauperum, prezentują sceny z życia Najświętszej Maryi Panny.
Zdjęcia:
1. Witraż Stanisława Wyspiańskiego „Bóg Ojciec” w kościele franciszkanów w Krakowie.
2. Nowoczesne prace Marca Chagalla z katedry Notre Dame w Reims, wykonane po II wojnie światowej.